piątek, 13 maja 2011

Unabomber

Miała matka syna, syna jedynego. Zenek mu było na imię; może po dziadku, a może przez to, że miał za rodziców matematyczkę i historyka zakochanych w starożytności. Imię, co by nie mówić oryginalne jak i sam jego właściciel. Po raz pierwszy zobaczyłem Zenka na korytarzu w podstawówce. Wysoki chłopak z czarną czupryną, w rozchełstanej koszuli w kratę obrywał od kolegów. Klasa terapeutyczna, do której chodził miała to do siebie, że w jednym miejscu byli stłoczeni brysie z mordami zakapiorów oraz nieudacznicy. Jak się łatwo domyślić, w klasowej dżungli ci ostatni stawali się zwierzyną łowną. Zenek, mimo iż jego matka uczyła w szkole, był poniewierany. Koledzy wrzucali mu do plecaka martwe karaluchy znajdowane pod męskim kiblem. Innym razem zastraszali chłopaka, wymachując mu pięściami przed nosem.

Bałem się ich, więc stroniłem jak od zarazy. Nie zawsze się dało. Pamiętam jak w drugiej klasie rozrabialiśmy na korytarzu czekając na przerwę. Nagle otworzyły się drzwi od jednej z pracowni i wypadło z niej kilku z terapeutycznej, z Zenkiem na czele. Wciągnęli nas do klasy. Staliśmy we trzech pod tablicą, wystraszeni i zawstydzeni. Hałastra darła się i śmiała jak małpy w klatce, a wszystko to przy cichej aprobacie matki Zenka, która wpadła na ten pomysł upokorzenia nas - małych zasrańców. Znienawidziłem ją. W starszych klasach miałem z nią matmę i znienawidziłem ją jeszcze bardziej, bo niczego nie umiałem. Wstręt do „królowej nauk” pozostał mi do dziś.

W szkole na psychopatów były dwie możliwości: albo siłowe rozwiązania stosowane przez pana od ZPT, który potrafił dać uczniowi w łeb; albo interwencja pedagoga szkolnego, który łagodził obyczaje – bo to kobieta była i miała do tych diabłów podejście. Ja ich nie nawidziłem. Dopiero po jakimś czasie zakumplowałem się z kilkorgiem z nich. Trochę przez to, że byli moimi sąsiadami i graliśmy razem w piłkę; bardziej jednak dlatego, że gdy poznałem uroki muzyki, zacząłem od nich pożyczać kasety punkowych kapel, których byli wielkimi fanami. Tamte albumy były jak małe dzieła sztuki. Podobało mi się w nich wszystko: nazwy zespołów (Sedes, Defekt Muzgó, Dezerter, Siekiera, The Bill), kolorowe i wymyślne okładki, tytuły i teksty piosenek, no i muzyka, żywa ostra i buntownicza. Często zamykałem się w swoim pokoju, włączałem magnetofon i udawałem, że gram na gitarze (za „wiosło” służyła mi rakieta tenisowa) drąc się w niebogłosy: „wszyscy pokutujemy, za to, że żyjemy!”

Byłem akceptowany przez terapeutycznych, mimo że z chęcią by mnie wychujali przy pierwszej lepszej sposobności. Dzięki niektórym z nich poznałem uroki alkoholu („Nalewka jasielska” na wałach), papierosów (smoliste gówno, palone pod pomnikiem na niemieckim cmentarzu z I wojny światowej) i przyswoiłem parę obraźliwych odzywek (rzucanych zawsze w czasie gry w piłkę, gdy ktoś „zeszmacił” strzał lub podanie). Odkąd kręciłem się przy nich, nawet Zenek zaczął mi mówić cześć. Dużo się o nim słyszało. Że miał problemy z ojcem, że matka nie umiała się z nim dogadać, że koledzy wyszydzili. Zakompleksiony biedak, tak mi się wtedy wydawało. Potem o nim słuch zaginął.

Niedawno znów go widziałem. Zmienił się. Rysy twarzy zrobiły mu się ostrzejsze, zapuścił bródkę. Widziałem go trzy razy w ciągu krótkiego okresu czasu. Nie poznał mnie. Pierwszy raz natknąłem się na niego w sklepie komputerowym, gdzie odbierał swojego stuningowanego peceta. Miał na sobie spodnie dresowe i glany, bluzę z kapturem i kurtkę. Płacił nowiutką, wyprasowaną dwusetką, co mi do jego wyglądu zupełnie nie pasowało. Drugi raz widziałem go jak kupował na rynku fajki. A za trzecim razem, jak szedł z głową wyciągniętą do przodu, sadząc ogromne susy, z tobołkiem na plecach, w tylko jemu znanym kierunku. Może zmierzał do jakiejś chatki w lesie, gdzie misternie konstruuje bombę by wysadzić cały ten świat. Byłbym za.

2 komentarze:

  1. Pana Bolesława od ZPT pamiętam, a jakże. Chłop krzepki, rękę miał ciężką...Piotr.

    OdpowiedzUsuń
  2. Całe szczęście, że ja go miałem tylko na zastępstwach za Józka ;) No ale cyrki były jak wpadał do terapeutycznych zwłaszcza na zajęcia do jednej pani od j. polskiego ;)

    OdpowiedzUsuń