piątek, 17 czerwca 2011

Gołe baby

Czesław Mozil w programie u Kuby Wojewódzkiego wyznał, że ogląda w Internecie krótkie filmiki o zabarwieniu pornograficznym. Niby nic, bo chyba każdy pornosa na redtubie widział, ale właśnie ta powszechność dostępu do gołych bab budzi we mnie nostalgię za czasami, kiedy ten owoc był tyleż zakazany, co pożądany.

W latach dziewięćdziesiątych kontakty młodego człowieka z pornografią kształtowało podwórko. To właśnie tam można było po raz pierwszy zapoznać się z konstrukcją anatomiczną kobiety, nazywaną slangowo gołą babą, a za materiał szkoleniowy służyły przemycane przez kolegów onanistów świerszczyki. A tych było pełno w kioskach. Mając naście lat wstydziliśmy się kupować tego typu gazetki, za to od czasu do czasu zakradaliśmy się do Ruchów i oglądaliśmy okładki pisemek z pozującymi, niezmiernie rozłożyście, paniami.

Najwięcej gołych bab znajdowaliśmy w wypożyczalniach kaset wideo. Technika prześlizgiwania się do działów erotycznych była przez nas obcykana. Wchodziliśmy grupą. Dwaj koledzy szukali czegoś w dziale z bajkami, w pierwszej części pomieszczenia; dwaj inni szli na komedie w drugiej części – tym samym będąc na widoku sprzedawcy. Pozostali spiskowcy udawali się w kierunku horrorów, które sąsiadowały z pornosami. Po nasyceniu się pierwszą dawką golizny, koledzy wracali do kasy, zahaczając o dział z nowościami, skąd prowadzili obserwację właściciela. W tym czasie reszta zgrai prześlizgiwała się do pornosów i syciła się zakazanym owocem. Nie zawsze plan działał skutecznie, bo każdy chciał oglądać okładki filmów pornograficznych, więc czujność i podział ról szlag trafiał, a gdy właściciel się orientował, o co chodzi, to spieprzaliśmy z wypożyczalni jak diabeł na widok święconej wody.

Jak już wspomniałem świerszczyki przemycali starsi koledzy, którzy wykradali je z domów, bądź zdobywali od jeszcze starszych od siebie. Skrytką kolekcji pornosów była niedziałająca pasieka sąsiada. W jednym z uli starannie poukładane gazetki czekały na kolejne nasze spotkanie. Analiza materiału szkoleniowego niepozostawiona była bez komentarza. Na ogół to starsi w hierarchii koledzy objaśniali neofitom, z czego zbudowana jest kobieta i co zrobić, żeby zapewnić jej rozkosz. Język tych wykładów był oczywiście umoczony w fachowym żargonie, przypominającym meliniarski zaśpiew Panów Pijaków. Mimo to, wiedzę przekazywaną przez kolegów chłonęliśmy jak gąbki.

Weryfikacja tych informacji następowała najczęściej w kontaktach z jednostkami płci przeciwnej - dziewczynami, które przez długi czas na końskie zaloty reagowały niezrozumiałą przez nas agresją. Z czasem okazało się, że to, co wpajali nam koledzy jest g… warte, a kobiety są o wiele bardziej skomplikowane niż się wydawało.

Dzisiaj, w dobie wujka google, pornografia wylewa się z niemal każdego miejsca w sieci, więc traci swoją moc oddziaływania. Paradoksalnie bardziej podniecające są dla mnie ubrane dziewczyny w seksownych pozach, niż goła baba gmerająca sobie tu i ówdzie. W ogóle pornografia staje się punktem wyjścia do rubasznego żartowania z tego, do czego ona na ogół prowadzi, czyli do bicia Niemca po kasku, ciumkania Wajdeloty, miętoszenia Johna, klepania bidy… innymi słowy seksu na własną rękę. Choć, poważnie mówiąc, podobno naukowcy dowiedli, że autoerotyzm wpływa niekorzystnie na nerw wzrokowy. Niby więc filmy z gołymi babami zawsze kończą się happy endem, a tu proszę, ich zbyt aktywne oglądanie grozi ślepotą!

2 komentarze:

  1. nie mieszkamy na jednym osiedlu a jakie te obrzędy podobne:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Spotkamy się na tym piwie, co się wybieramy a wybrać się nie możemy, to ty mi wszystko opowiesz ;P

    OdpowiedzUsuń