piątek, 20 maja 2011

Jaki przystojny zboczeniec

Ostatnio siedzę w domu przed komputerem i płodzę zlecenie za zleceniem. Przez to nie mam nawet okazji posmakować uroków wiosny, i jak normalni ludzie powygrzewać się na skwerkach, napić się piwa i pośmiać się ze znajomymi. Symptomy tej pory roku oglądam jedynie z balkonu.

Pod moim domem przez cały miesiąc maj, przy figurze Matki Boskiej, hurma sąsiadek uskutecznia religijne pieśni. Chwała bogu, że odbywa się to dość cicho, bo jakość wykonów przypomina bardziej odgłosy orgazmu kocicy w rui lub zawodzenie dziadów kalwaryjskich, niż przejaw formy artystycznej, jaką jest śpiew. Z kolei na skale, u podnóża której znajduje się owa figura, niemal co wieczór zbiera się pijacka menażeria. Stojąc na balkonie często dobiegają moich uszu wyrwane z kontekstu słowa z tych dwóch światów, co w połączeniu ze sobą daje efekt tyleż komiczny, co obrazoburczy. I tak, gdy z dołu panie intonują - O Maryjo kocham cię, to z góry panowie kończą swoje rozmowy w iście dorożkarskim stylu: chuj ci w dupę. Strach tego słuchać, bo człowiek zanosi się śmiechem, a dopiero potem myśli, jakie tortury szykuje dla niego w piekle belzebub.

Osiedlowym hitem ostatnich tygodni stał się jednak zboczeniec. Uważam, że każde szanujące się osiedle domków jednorodzinnych powinno mieć swojego perwersa. Nawet jednego, dyżurnego. Wówczas sielankowy obrazek przedmieścia nabiera kolorytu, niemal jak z erotycznych filmów grozy.

U mnie po osiedlu kręci się taki jeden i zaczepia napotkane sąsiadki. Koleś gustuje w starszych paniach (targecik 45+) i zarywa je na zbłąkanego wędrowca. Jak w każdym filmie porno tak i w jego opowieściach wszystko zależy od kontekstu. Bo gdy nasz zboczeniec szuka lekarza, na pewno zacznie opowiadać o problemach ze swoim przyrodzeniem. Gdy chce kupić dom, mówi o tym, że lubi paradować nago po mieszkaniu. A gdy chce opylić młode wilczury, to wspomina o żonie, która lubi perwersyjny seks ze zwierzętami.

Choć facet pojawia się raz na parę miesięcy, to większość kobiet w okolicy miała już z nim do czynienia. Po osiedlu krążą historie o spotkaniach trzeciego stopnia ze zboczeńcem, a zwłaszcza o tym, jakie rzeczy opowiadał. I mimo, że swoim zachowaniem bulwersuje społeczność, to budzi tyleż zaciekawienia, co współczucia. Ile to razy na własne uszy słyszałem jak sąsiadki mówiły:

- Pani wie, jakie on mi rzeczy okropne opowiadał?!
- Ale przystojny chłopak, z 40 lat będzie miał, nie więcej
- Popatrz pani, taki przystojny, a taki biedny.

Ostatnio dowiedziałem się, że jest drugi zboczeniec grasujący w mieście, ale on podobno obleśny jest i kobiety reagują na niego dość histerycznie (może przez to, że ma targecik 20+ czyli mało doświadczone w udziwnieniach kobitki). Jedno jest jednak pewne, pojawienie się zboczeńca budzi poruszenie i ciekawość. O czym dobrze wiedział atrakcyjny Kazimierz, który śpiewał: „Coś się dzieje wreszcie gwałcą w naszym mieście! Za tę piosenkę zaś mnie powieście!”

A to wszystko na wiosnę, w maju. Bo w maju jak w gaju. A w gaju jak w lesie. A w lesie to – jak mówi Baśka z klatki B – wiadomo, wyskoczy zboczeniec i kutasa pokaże. Wiosna, ach ty w mordę!

5 komentarzy:

  1. Piszę, żebyś wiedział, że czytam (dla świętego spokoju). Nie chcę być szantażowana czy coś....:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szantażowana przez zboczeńca?:P

    OdpowiedzUsuń
  3. gorzej!!! przez Ciebie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. A daj spokój ze zboczecami, wszedzie ich pelno!! Czlowiek spokojnie na silownie isc nie moze! :P

    OdpowiedzUsuń