piątek, 22 lipca 2011

Gang Oliwy

Był Wielki Piątek, na parkingu przed blokiem kobieta starała się odpalić auto, gdy w boczną szybę pojazdu zapukał koleś o podejrzanej proweniencji.

- Spieprzaj! – syknęła kobieta, ku zdziwieniu pasażera siedzącego obok, a ku radości pijanego sobowtóra Piotra Pręgowskiego – będzie mi tu mówił „Cicho, bo wszyscy śpią” – wzdrygnęła się kobieta.
- Ale on ci mówi „Wesołych Świąt” – odezwał się pasażer.
- Aaa!? Wesołych Świąt panu życzę – zreflektowała się dama obdarzając uśmiechem uradowanego pijaczynę.

Oliwa, bo tak mężczyznę nazwała kobieta i jej siostra, znany jest z otwartości i wylewności zwłaszcza po wypiciu czegoś mocniejszego. A że oliwi się dość regularnie, więc często przyjaźnie zaczepia bliższych i dalszych „sąsiadów”. Jowialna twarz oraz nienaganne maniery sprawiają, że na Oliwę nie ma mocnych. Nawet najgorsze hetery ulegają jego czarowi. Gdy zdarza mu się wyłudzać drobne na piwo robi to z elegancją, jakby pożyczał od przyjaciela i miał zaraz oddać. Oczywiście nigdy długów nie spłaca, dlatego do swoich sponsorów jest zawsze wyjątkowo przyjaźnie nastawiony. Panie po rękach całuje, panów silnym uściskiem dłoni wita, pogada, pożartuje. Krótko mówiąc, pijaczyna do rany przyłóż.

Ze względu na swój wiek i sposób zachowania mężczyzna ma posłuch wśród młodszych pijaczków, którym co rusz pomaga znaleźć dorywczą pracę, by potem wspólnie przepijać wypłaty łowiąc ryby nad rzeką.

Kiedyś podjechaliśmy z kolegą na miejsce parkingowe wyznaczone na potrzeby lokalnego święta wina. Szlaban z łańcucha otworzył nam sam Oliwa, który już był mi dłużny parę piw i po ojcowsku zaprosił nas na stanowisko. Przywitał, obiecał, że przypilnuje bryczki. Gdy buszowaliśmy z kamerą po namiocie wystawowym, kątem oka widziałem jak ludzie Oliwy wchodzili do środka na plakietkę „organizator”, by pić na umór darmowe wina. Co chwilę jakiś chłopiec wynosił pełne dzbanuszki dla herszta bandy stojącego na zewnątrz, który jak gumiś pił wina przednich marek cmokając z ukontentowaniem. Innym razem ludzie Oliwy zajmowali się obsługą Dni Miasta. Na koncertach ekipa techniczna, bo za taką uchodzili, poruszała się swobodniej od samych dziennikarzy, którym nadgorliwi organizatorzy uniemożliwiali kontakt z artystami. Oliwa, niczym dobry wujek zabierał swoich podopiecznych bliżej gwiazd szołbiznesu, żeby dwudziestoletni chłopcy, o wąskich horyzontach życiowych szans mogli na żywo zobaczyć popularnych muzyków.

Największy szok jaki przeżyłem był jednak wtedy, gdy pewnego ślicznego dnia do mieszkania zadzwonił dzwonek, a na progu stanął sam Oliwa wraz ze swoim przyjacielem Gonzem. Obydwaj szczerzyli zęby do mojej mamy, obsypywali ją komplementami, a Oliwa żartował jak rasowy komik. Szukali złomu po domach. A że mieszkam w willowej okolicy, więc zapuścili się tu z nadzieją na obfite łowy. I trafili w dychę. Naładowali sobie złomu który ojciec wydobył z czeluści piwnicy, aby oddać takim typkom jak oni. Za pomocą wspólnika Oliwa załadował na wózek całe znalezisko, po czym odjechał pełny chwały, niczym król złomiarzy.

Pamiętam jak potem Oliwa z daleka pozdrawiał moją mamę jak najlepszą przyjaciółkę; a Gonzo, który od zawsze był markotny i narąbany, też zaczął się kłaniać. Co prawda w jego przypadku  trwało to dość krótko (jakiś tydzień), ale chłopak, zwłaszcza po pijanemu musiał się nieźle nagimnastykować żeby skłonić głowę, gdy przemierzał ulice, niczym przetrącony karaluch, walcząc z grawitacją.

Sam Oliwa, choć z wyglądu łudząco przypomina Piotra Pręgowskiego charakterem bliżej mu do Dannego, lekkoducha z powieści „Tortilla Flat.” Szedłem ostatnio niedzielnym popołudniem, gdy ze świata czterech stron wyłonili się ludzie Oliwy, rubaszni, zadowoleni, pijani. Pojawił się i sam szef, który opowiadał dowcipy i witał się ze znajomymi. Wodził rej idąc w kremowym garniturze i białych pantofelkach, niczym przewodnik oprowadzający rumuńską wycieczkę po zaułkach miasteczka, o którego tajemnicach nie ma pojęcia nikt, tylko on, Oliwa.

1 komentarz:

  1. No i gdzie kolejny, obiecany na dziś tekst? Nie dotrzymujesz słowa, a to nieładnie:)

    OdpowiedzUsuń