wtorek, 30 sierpnia 2011

Dygresja o „Sztuce pierdzenia”

Jakiś czas temu wpadła mi w ręce książeczka traktująca o puszczaniu bąków. Esej, choć posługuje się naukowym dyskursem, to niezmiernie zabawnie opowiada o prykaniu. I można by się śmiać, że to pewnie jakaś głupawa książeczka, gdyby nie fakt, że jest ona zliczana do klasyki francuskiej literatury.

„Sztuka pierdzenia” Pierre'a-Thomas-Nicolas Hurtauta czerpie z najlepszych wzorców libertyńskich z końca VII wieku, kiedy z lubością traktowano w literaturze o tabu związanym z ludzką cielesnością i seksualnością. Dzieło Hurtauta szybko zostało więc docenione przez ówczesnych. Zaczytywano się nim zwłaszcza pod koniec posiłków, zanosząc się śmiechem, gdyż wierzono, że to poprawia trawienie.

Dość rubaszna i absurdalna forma traktatu szybko zdobyła swoich zwolenników we francuskich dworach, a teraz przybyła nad Wisłę. Miałem okazję zaznajomić się pobieżnie z dziełem i muszę przyznać, że jest tam taka dawka absurdalnego humoru, że mi się to podoba.

Mało tego, zainspirowany traktatem Hurtauta, sam pogrzebałem w czeluściach mojej pamięci, wziąłem karteczkę i wynotowałem ciekawe przykłady dotyczące pierdzenia.

1)   Kilka lat temu jedna z blogerek, zastanawiała się, czy gdy się pryknie na mrozie, to widać parę, podobną do tej, jaka w takich samych warunkach atmosferycznych, podczas mówienia wydobywa się z ust. Dziewczyna wraz ze znajomymi długo się nad tym zastanawiała, dopiero po wykonaniu doświadczenia okazało się, że pierdzenie na mrozie pary nie daje. Bardziej od wyniku intrygują mnie kulisy tego eksperymentu, ale nie zostały one niestety opisane.

2)   Mam kuzyna, który posiadł dość niezwykłą umiejętność. Facet potrafi pierdzieć przeciągle przez około minutę. Przygotowanie do koncertu wygląda następująco. Chwila stania na głowie, kumulowanie gazu w dolnych partiach ciała. Dopiero wówczas rozlegają się fanfary – dźwięk długi, modulowany, wysoki. Czas trwania - około minuty. Na szczęście kuzyn robi tę sztuczkę bezsmrodnie, bo w przeciwnym razie jego pierdzenie – smrodne, długie i przeciągłe – mogłoby nadać nowe znaczenie tytułowi piosenki Myslovitz „Długość dźwięku samotności.”

3)   Znam też człowieka, u którego pierdzenie, to efekt połączenia kilku odruchów. Mianowicie, potrafi on w jednej chwili kaszlnąć, kichnąć i pierdnąć nie przejmując się otoczeniem, w którym się znajduje. Ciekawe jak reagują na jego wyczyny kobiety, z którymi chadza na randki?

Podsumowując. Pierdzenie jest ludzkie, a wszystko, co ludzkie – jak uczy klasyk – nie jest nam obce. Wprawdzie bywa krępujące, bo to żadna przyjemność wąchać upiorne smrody, ale z drugiej strony, nie zawsze tak było, o czym zaświadcza francuska „Sztuka pierdzenia” i polska tradycja sarmacka. Czego wyrazem jest to przysłowie - „żeby zdrowo, długo żyć, trza na wiatry wypiąć rzyć.”

3 komentarze:

  1. :D
    Uwielbiaaaaam! I chce przeczytać ten Traktat, gdzie go można dostać?
    A szczegóły eksperymentu są ściśle tajne :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyjątkowo tania wersja - http://allegro.pl/sztuka-pierdzenia-nowa-sklep-szybko-kurier-i1775996626.html

    Opisałabyś ten eksperyment, tak tyci tyci ^^

    OdpowiedzUsuń