piątek, 21 października 2011

Panowie, zaczekajcie!

Gdy policjant ma ochotę się przypieprzyć, nic go nie powstrzyma, zrobi to. Siła wyższa kieruje działaniami niejednego „krawężnika” sfrustrowanego kiepskim dniem lub nadgorliwca chcącego się wykazać. Wynika ona (ta siła) z powierzonej władzy do zaprowadzania społecznego ładu i porządku. Z czego policjanci korzystają często, lecz na ogół wobec osób, które lekko zgrzeszyły. Skazani na udrękę ze strony upierdliwych stróżów prawa są z racji swego istnienia drobni pijaczkowie i małolaty. Takich „krawężniki” połykają jak przekąski w barach orientalnych.

Wystarczy, że pijaczyna spokojnie usiądzie na ławce w parku, a już wzbudza uwagę przejeżdżającego patrolu. Wiele razy byłem świadkiem, gdy przychodził taki pan piękny posterunkowy z kolegą, w nowiutkim mundurze, w wypastowanych butach i zaczynał ustawiać spokojną, zapitą mordę do pionu - prowokując, by ten obruszył się na Pana - Władzę. O co było nie trudno, bo niejeden skacowany pijaczek lubił powiedzieć, co myśli. I wtedy, na dzień dobry nieszczęśnik dostawał mandat za palenie w miejscu publicznym, potem za picie, bo wielu z nich miało bełta ze sobą. Sprawa kończyła się na ogół po 20 minutach onanizacją „krawężnika”, któremu dokopanie pijakowi sprawiło przyjemność. A tamtemu, mimo że miał to daleko w dupie, bo i tak mandatów nie płacił, to jednak niesmak pozostawał, bo całe popołudnie miał spieprzone.

Lepszy ubaw aniołowie stróżowie mają z dzieciakami; łapią gówniarzy w miejscach ustronnych, w których małolaty próbują zażywać uciech dorosłego życia. Straszą ich rodzicami i mandatami i na ogół większość wymięka. Czasem zdarzy się jednak jakiś odważny, który myśli, że coś zwojuje, jednak biedak w momencie otwarcia ust jest w czarnej dupie, bo jest nieletni. Często oglądam scenki, jak podjeżdża kalabryna pod szpital, z suki wysiadają ładnie ubrane nastoletni i w karnym rządku maszerują na badanie krwi, a których potem rodzice z komendy będą odbierać.

Młodzi dorośli też mają przewalone. Kumpel z grupką swoich znajomych kurzył fajki na winklu, gdy zjawił się mityczny posterunkowy Brożyna (upierdliwy mundurowy, który widząc was wie, że macie przejebane) - Panowie wyrzućcie papierosy i podejdźcie – zaczął policjant. Chłopaki cisnęli świeżo zapalone fajki i powędrowali do policjanta. Kumpel zaś niewzruszenie ćmił dalej. Dopalił papierosa skiepował go o rant kosza na śmieci i ruszył na spotkanie z przeznaczeniem. - Panowie mandacik za palenie i za zaśmiecanie, a dla pana – policjant zwrócił się do kumpla, z lekko wyczuwalnym żalem w głosie – mandat za palenie w miejscu publicznym.

Mimo uszczuplenia konta, kumpel wygrał, bo inteligentnie podszedł do upierdliwca. To odwrócenie konwencji daje przewagę w takich sytuacjach, pod warunkiem, że nie jest się małolatem i zapitą mordą. Znam to z autopsji. Razu pewnego siedziałem z koleżankami na ławce, śmiejąc się i gaworząc. Podjechał patrol, który nas obserwował.

- Dzień dobry, dokumenty poproszę – zaczął policjant.
- Na jakiej podstawie? – obruszyła się koleżanka.
- Czy te butelki za ławką do państwa należą? – zaczął Brożyna. Odwróciłem się, rzuciłem okiem, za nami leżały jakieś pogniecione opakowania po tanim winie. Ruszyło mnie.
- Szanowny panie sierżancie (utrafiłem w stopień, bo chłopina lekko się uśmiechnęła), czy pan uważa, iż te damy takie gówno mogłyby pić? Poza tym panie szanowny, proszę zwrócić uwagę, iż my kulturalnie czas spędzamy – dodałem. Policjant nieco zmienił front.
- Sprawdzimy, czy was rodzice nie szukają – zażartował. Koleżanki parskały śmiechem.
- O to, to, ma pan rację  – ciągnąłem żart grając uwerturę ironii – niech pan sprawdza. Szczerze? To ta mi tu wygląda na taką, co z domu uciekła – dodałem śmiertelnie poważnie wskazując na kumpelę. Facet zagłębił się w sprawdzaniu dokumentów.
- Problemy z ustaleniem personaliów – rzuciłem po 10 minutach ciszy – może zadzwonię do pana rzecznika, on nas zna, powie co my za gagatki. Komendant też by powiedział, ale on do mediów cięty… - dedukowałem. A chłopcom zaczęło się robić mało komfortowo. W końcu oddali nam dokumenty i ruszyli w siną dal.
- Dzięki chłopaki i spokojnej służby – rzuciłem szczerze na do widzenia, a do towarzyszek - i oby więcej takich groźnych przestępców jak my.

Nadgorliwość młodych policjantów bywa czasem tępiona przez starych wyjadaczy. Po meczu podwyższonego ryzyka, policja miała konwojować autobus z kibicami. Na granicy powiatów doszło do przejęcia kibiców przez miejscową policję. Jakiś mundurowy nadgorliwiec postanowił podnieść rangę wydarzeniu i włączył koguta na radiowozie. - Kto kurwa syrenę włączył?! – rzucił oficer nadzorujący operację - jak dzieci, kurwa jak dzieci – skwitował po ojcowsku.

Skuteczność w łapaniu przestępców też jest w policji na różnym poziomie. Pod moim domem na skale zbierała się grupa miłośników afrykańskich rytmów. Późnymi wieczorami tłukli w bębny, aż mi na myśl przychodziły orgiastyczne sceny z filmów o plemionach pierwotnych. Było miło, aż ktoś nie wezwał policji. Radiowóz podjechał od tyłu do koncertujących, ale towarzystwo w ostatniej chwili się zorientowało i ruszyło do ucieczki przez krzaki, zarośla i ostrężnice z bębnami w dłoniach, ku zaskoczeniu policjantów, którzy próbowali zatrzymać pędzących okrzykami – Panowie, zaczekajcie! Panowie? Proszę! Niestety, bezskutecznie.

3 komentarze:

  1. "(...)za nami leżały jakieś pogniecione opakowania po tanim winie. Ruszyło mnie.
    - Szanowny panie sierżancie (utrafiłem w stopień, bo chłopina lekko się uśmiechnęła), czy pan uważa, iż te damy takie gówno mogłyby pić?"

    Uważasz, że nie jestem damą? Czuję się dotknięta :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak o przytulanie chodzi to damo, hm? :P Ładnie to tak?

    OdpowiedzUsuń