sobota, 8 października 2011

System

Niebieski przycisk na pilocie zaczyna mi działać na nerwy. Wkurza mnie logo na nim wygrawerowane – mój operator telewizyjny, dzięki któremu stałem się wyjątkowy, oryginalny i niepowtarzalny.

Po raz pierwszy uszczęśliwiłem się zamieniając dekoder ze słoneczkiem, na nowy - telewizji nowej generacji. Po raz drugi uszczęśliwiła mnie cena za pakiety, dzięki którym miałem wszystkie programy niezbędne do marnowania czasu przed telewizorem. - Jestem bogiem telewizyjnym - myślałem. - Mam wszystkie programy jakie mi trzeba, żeby sobie dobrze robić w samotne wieczory - myślałem. Apetyt jednak wzmagał i skusiłem się jeszcze na promocyjną ofertę HBO. Ujęty przez seksownie sepleniącą panią z telefonu zgodziłem się na włączenie tego cholerstwa. Oglądałem w kółko „nowości kinowe” przez kilka miesięcy, aż mi się na wymioty zbierało. Pomyślałem, że przed Sylwestrem wymówię promocję, bo inaczej włączą mi normalną taryfę, co mnie średnio by urządzało.

Zadzwoniłem do firmy. Linie zajęte. Dzwoniłem dobre trzy godziny i pech chciał, że przyjemna pani konsultantka o dziewiczym głosie, odebrała połączenie kilkanaście minut po północy, tym samym udupiając mnie na trzy miesiące z płaceniem pakietu.

Od tamtej pory przysiągłem sobie, nie ma chuja, nie biorę nic z promocji nawet jakby te milusie paniusie prosiły na kolanach i robiły mi dobrze oralnie – mówiąc jaki ze mnie wyjątkowy klient, jaki wierny i inne takie. Celibat poprzysiągłem zachować i nie dać się wodzić na pokuszenie. I żyłem szczęśliwy, gdy pewnego poranka przyszła mi faktura zawyżona o 20 zł. Sprawdziłem w dokumentacji, która jak na złość jest dostępna jedynie przez dekoder, i wyszło mi, że mam włączony pakiet filmowy.

Jak na kulturalnego socjopatę przystało zadzwoniłem do mojej firmy. Trafiam na wolną linię, zgłosił się pan. Tłumaczę, że ja nie zamawiałem, nie włączałem ani nikt inny mi czegoś takiego nie włączył. Facet spokojnie sprawdził moje dane, zastanowił się i mówi, że mamy problem. Bo on nie widzi faktycznie tego zamówienia i że on może zgłosić problem do działu technicznego. Dodał żebym się nie martwił, bo korekta będzie jak nie w przyszłym to za dwa miesiące. Dzwonię po dwóch miesiącach lekko podirytowany, ale grzecznie mi wytłumaczono, że wiedzą co i jak i czekają na decyzję działu, a do tego czasu mam płacić tylko tyle ile mam w umowie. Dzwonię w październiku. Zły. Bardzo zły. Odbiera miła pani i mówi, że przeprasza, że to tak długo to trwało, ale już mają odpowiedź i że mi to uregulują w kolejnych rachunkach, ale muszę zapłacić zaległą kwotę, bo mi system wyłączy sygnał telewizji. Blisko 100 zł! Za ich błąd mam wpłacić?- dedukowałem. Byłem w szoku, zgodziłem się.

Rano podświadomość wypluła do świadomości myśl – matole, coś ty zrobił!? Walcz o swoje!. Dzwonię, wolna linia, wolny konsultant – facet. Proszę grzecznie o wytłumaczenie mi, czemu mam płacić za ich błąd? W odpowiedzi krótko i rzeczowo – system jest bezlitosny – słyszę – jeśli pan nie zapłaci, system odetnie panu połączenie, wtedy będzie więcej zachodu i zanim to odkręcimy, to… - kurwica mnie weźmie – dodałem w myślach. – Ale muszę panu powiedzieć, że jest pan jedynym naszym klientem, któremu się to przytrafiło – słyszę na pocieszenie – proszę się spodziewać pisma od nas z wyjaśnieniem sytuacji. No dziękuję za takie wyróżnienie, ofiarą systemu zostać, też mi sukces. Zapłaciłem złodziejom dolę (blisko 100 zł), żeby mieć święty spokój.

Dwa dni temu dostaję list od telewizji. Przyznają, że uwzględniają moją reklamację i że te blisko 80 zł zostało już rozłożone na pokrycie bieżących rachunków. - Jakie do cholery 80 zł!? – myślę, - a brakujące 20?! Kurwa mać!

System rozpoczął znów swoją podstępną grę… 

2 komentarze: